Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2015

Ludzie wokół

Lenka skończyła brać chemię. Przy okazji wyszła na jaw moja naiwność, bo byłem przekonany, że "sześć serii chemii" oznacza przyjmowanie sześciu butelek chemikaliów w ciągu sześciu kolejnych dni. A tu raczej chodzi o sześć takich sesji, które odbędą się w najbliższych miesiącach. Powrót do domu miał nastąpić już wczoraj, ale okazało się, że Lenka dostała silnego bólu zęba, cała twarz spuchła, a w dziąsłach pojawiła się ropa. Większość dentystów miała już wolne, a pozostali nie chcieli się podjąć interwencji, gdy dowiedzieli się, że dziecko jest po chemii. W końcu jeden prywatny gabinet w Katowicach zgodził się. Było wyrywanie zęba, co Lenka zniosła w miarę dobrze (ale po tym wszystkim, co przeszła, cóż znaczy wyrwanie zęba?!). Dzisiaj opuchlizna zeszła i byłoby już wszystko dobrze, gdyby nie wyniki badania krwi. Okazało się, że ilość leukocytów spadła prawie do zerowego poziomu. Każda najmniejsza infekcja może ją zabić. Obecnie przebywa w oddzielnym pokoju, do którego nikt

Walka z nowotworem

Ostatnie dni to dużo czytania, studiowania. Także rozmowa z lekarzem prowadzącym. Co z tego wszystkiego wynikło? Jakie wnioski? witamina B17 - wszystko wskazuje, że to oszustwo; nie ma badań, które potwierdzałyby skuteczność tego związku, są czasami jednostkowe doniesienia " mi to pomogło " (czy rzeczywiście to, a nie coś innego?), lecz są i takie doniesienia, że nie pomogło (relacje rodziny osoby chorej, która już leży na cmentarzu); potrzebny byłby jakiś dobry chemik, który by stwierdził, czy zakładany schemat działania amigdaliny jest w ogóle teoretycznie sensowny (że niby jest w otoczce glukozowej, która osiada tylko na komórkach nowotworowych i dopiero tam uwalnia cyjanek); zabieg protonowy - owszem jest bardziej bezpieczny (w tym sensie, że bardziej precyzyjny); koszt takiego zabiegu w Hannowerze to 300 tys. zł; ale jak stwierdziła pani onkolog, dyskutowano o tym, na ostatnim sympozjum onkologicznym w Warszawie i okazało się, że ma to też swoje wady: nie zawsze nis

Lubimy prosto

Obraz
Lubimy... chcemy, aby świat był prosty i sprawiedliwy. Żeby zło było karane, a dobro nagradzane. I żeby rzeczywistość nie była przepełniona miliardami nieuchwytnych fizycznych zjawisk będących poza naszą kontrolą... lepiej żeby miała formę duchową i jednolitą. Społecznie nośna jest maksyma: " Zło przyciąga zło ". I że pozytywne myślenie zmienia magicznie rzeczywistość. Lub że (jak przeczytałem w serwisie poświęconemu nowotworom): " Czego w życiu szukasz, to szuka ciebie ". W sensie, że złe emocje, nienawiść, stres, zawiść - przyciągają raka, wracają do nas jako rak. Brzmi zgrabnie. Choć tu tylko chodzi o osłabienie układu odpornościowego, i w konsekwencji chorobę. Czysta chemia i biologia. Żadnych tajemniczych sił, karmy, aniołów i demonów. Powiem Wam, czego w życiu szukała Lenka. Lubiła huśtać się na huśtawce i wspinać po drabince na placu zabaw. Lubiła bawić się w dom, udawać że coś gotuje i że przygotowuje pyszne posiłki. Uwielbiała rysować. No i jak wiele dz

Wyściółczak anaplastyczny

Jaka ładna nazwa. Jakby chodziło o nazwę jakiegoś mchu lub motyla. Tę notkę polecam nie tylko tym, którzy chcą dowiedzieć się czegoś na temat sytuacji, w jakiej znalazła się moja córka, ale także wszystkim PRZYSZŁYM RODZICOM. Wiele miesięcy temu, narodził mi się pomysł na artykuł, apel do przyszłych rodziców --> aby, o ile mogą, o ile nie mają jakiegoś super ważnego powodu - nie decydowali się na dziecko. Dobrze mnie zrozumcie --> kocham moją córkę straszliwie mocno i tysiąc razy bardziej. To dla mnie najbliższa osoba na świecie. Jest cudowna. Czy miałem jednak prawo powoływać ją na ten świat tylko po to, aby zaspokoić swoje potrzeby emocjonalne? Swoją potrzebę miłości, opiekuńczości i bliskości (jak większość rodziców)? Ciągle mam w pamięci słowa Anny P.: " Świat jest zbyt okrutny, abym kiedykolwiek zdecydowała się na poczęcie dziecka ". Oczywiście żaden z przyszłych rodziców nie zakłada, że jego dziecko urodzi się z zespołem Downa, ze zdeformowanym ciałem, że

Niedobrze

Wiele osób powtarza, że trzeba myśleć pozytywnie. Sam sobie to powtarzam i pewnie innym też bym to zalecał w kryzysowych sytuacjach. Nie trzeba jednak tego nikomu polecać. Optymizm sam się wciska do umysłu, taka jest chyba natura rzeczy. Lenka po operacji doszła do siebie. Jej kondycja fizyczna jest dosyć dobra biorąc pod uwagę okoliczności. W moim umyśle sączył się więc optymizm, wyobrażałem sobie, że wszystko dobrze ułoży się, że kolejne badania potwierdzą, iż jest dobrze. Tak się jednak nie stało. Lenka ma nowotwór złośliwy, o sporym stopniu agresywności. W najbliższy poniedziałek jedzie na oddział onkologii. Do tego wszystkiego, ja mam zawroty głowy już drugi dzień.

Moja krótka historia Internetu w Polsce

Obraz
Moja styczność z informatyką była w zasadzie dziełem kilku przypadków. Tuż po przyjęciu na studia w Instytucie Filozofii UŚ (początek lat '90), mój późniejszy przyjaciel Paweł Dorman , przyniósł na zajęcia wydrukowane na drukarce igłowej opracowanie filozofii presokratyków. Bardzo mnie to wtedy zafascynowało: że można zredagować jakiś tekst, powielać go wiele razy, poprawiać i zachowywać w formie cyfrowej. Niezwykłe, biorąc pod uwagę, że w stanie wojennym, w szkolnym kręgu, wydawaliśmy gazetkę (sztuk 10) przepisywaną ręcznie długopisem! ;-) Na początku lat '90 posiadanie komputera PC było rzadkością. Można było znaleźć w niektórych domach Amigi i Commodory - ale one zazwyczaj służyły do gier. Gdy jakaś szkoła została wyposażona w komputer PC (sztuk jedna), pisały o tym gazety w całym kraju, a wiadomości telewizyjne relacjonowały jako rzecz niebywałą. Nie było jeszcze w Polsce dostępu do Internetu. Dopiero co powstał PLEARN (z centralą w Warszawie) oraz podległymi mu je

Jak trwoga, to do Boga?

Obraz
To prawda: w momencie zagrożenia życia, tonący brzytwy się chwyta. Żeby uchronić córkę przed śmiercią, gotowy jestem zgodzić się na różne rzeczy: marihuana, zioła (mlecze, czystki), a nawet na czary-mary uzdrowicieli (choć za to nie zapłacę, bo w to nie wierzę... ale wierzę w psychiczną autosugestię, która może mieć wpływ na stan zdrowia --> Joseph Murphy " Potęga podświadomości ", Warszawa 1998). Sam też kilka razy stałem przed śmiercią i wiem, jak zdesperowanym może być wtedy człowiek. Muszę jednak rozczarować tych, którzy wyznają pogląd, że w obliczu zagrożenia życia, najbardziej twardy ateista zwraca się ku Bogu. Stojąc przed salą operacyjną, gdzie otwierano mózg Lenki... słysząc dźwięk pracującej piły chirurgicznej do cięcia czaszki (to słychać!)... nie uklęknąłem i nie prosiłem Boga o łaskę. Wcale nie z powodu jakieś dumy czy uporu... dla córki gotowy jestem zrobić wszystko, co ma jakieś racjonalne uzasadnienie, co daje choćby nikłe szanse na życie. Jednak, idea

Do przodu

Obraz
Stan Lenki zaczął mnie w końcu napawać optymizmem. Ładnie połyka pokarm, oczy pląsają już w znacznie mniejszym stopniu, nieśmiało próbuje ruszać głową i powoli stara się przewracać na boki. Humor też trochę lepszy, choć nadal czuć, że ma żal do nas, a także do lekarza, który przeprowadzał operację (jakimś cudem wie, że to właśnie on) --> demonstracyjnie nie odzywa się, nie odpowiada na pytania. W najbliższych dniach: nauka siadania, krótkie przejażdżki na wózku po korytarzu, a potem stawanie i samodzielne kroki. Mój umysł na razie opróżniam z kwestii onkologicznych, na parę dni. Pod koniec tygodnia być może będzie pierwsze podsumowanie (pewnie tomograf + wyniki badania guza). Ale tymczasem nie myślę o tym, można powiedzieć: mały relaks i skupienie się na sprawności psycho-ruchowej. Lenka z misiem Ojej od cioci Agnieszki ( tailored and bewitched by Broom ).