Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2015

Ludzie są różni

Dzisiaj rano pomyślałem sobie, że napiszę coś takiego: Jeśli zdaje Ci się, że masz problemy w życiu, weź sobie dzień wolnego i spędź go na korytarzach oddziału onkologii, kardiologii, przy wejściu na blok operacyjny - a zrozumiesz, że nie masz problemów . Ładnie brzmi, ale nie jest prawdą. Taka konfrontacja ze szpitalną rzeczywistością może oczywiście dla wielu być oczyszczająca, może powodować przewartościowanie elementów składających się na ich życie. Ale nie u każdego. Ludzie są różni. Wspominałem kilka dni temu o rodzicach w rozpaczy... ale są też i tacy, którzy traktują całą sprawę chłodno. Są kobiety, które miło spędzają sobie czas na pogawędkach z koleżankami, a czasami nawet na korytarzu słychać śmiech. Widziałem matkę, która zostawiła na oddziale swoją 4-letnią córeczkę (ku zdziwieniu pielęgniarki), bo " naprawdę muszę już wyjść do pracy, a wcześniej jeszcze wstąpić na pocztę... potem mąż przyjdzie ". W dyżurce, pielęgniarki rozmawiają przez telefon o sukienkach

Teoria powolnych kroków

Słusznie radził prof. Marek Mandera, aby nie myśleć o tym, co będzie za pół roku lub za rok. Myśleć o najbliższych celach. Dzisiaj zaczęła już na sto procent połykać. Rurka z nosa i gardła została więc usunięta. Cewnik także. Obecnie ma jeszcze dwa wenflony wbite w okolicach szyi. Niestety, oczy nadal pląsają. I nowa rzecz, o której już wspominałem (choć nie byłem jeszcze do końca pewien): ma traumę, poważny uraz psychiczny. Przez większość czasu pojękuje (do końca nie wiadomo, czy to z powodu bólu fizycznego czy psychicznego). Czasami jest zdenerwowana na wszystkich wokół i na wszystko inne. Ma żal, czuje się zdradzona przez rodziców, nie wierzy już w obietnice " że nie będzie bolało ". Raz uwierzyła i bardzo się zawiodła. Reaguje lękiem na najprostsze sprawy: łyk herbaty (podejrzewa, że to podstęp, że ktoś chce jej tym zrobić krzywdę), zmierzenie temperatury, i wszelkie inne działania. Ciągle woła " Ja chcę do domu ". Woła mamę, choć ta jest przy niej i ją usp

Bez większych zmian

Miałem nadzieję, że dzisiejszy dzień przyniesie rozstrzygnięcie co do odruchu połykania, ale tak się nie stało. Najpierw długo spała, potem niby udało się jej przełknąć 2 łyżeczki herbaty, ale do końca nie można być pewnym, czy rzeczywiście połknęła. Niestety, wciąż niechętnie otwiera oczy, a jak już otworzy - gałki skaczą na wszystkie strony. Udało jej się dzisiaj za to powiedzieć parę słów więcej i to pomimo rurki w gardle: " Chcę do domu ", " Boli "... a także (co przewidziałem dwa posty wcześniej) pełne żalu i rozczarowania " Mamo, dlaczego mnie tu dałaś? [do tego szpitala]". Dziecko czuje się w pewien sposób zdradzone: wszak rodzice uspokajali ją, że " wszystko będzie dobrze ", " nic nie będzie bolało ", " pan doktor tylko popatrzy przez lupę na Twoją główkę ". Tymczasem, przeżyła koszmar, traumę z którą większość dorosłych by sobie nie poradziła. W jakiś sposób pamięta wszystko to, co działo się podczas operacji: może

Już po operacji

Wczoraj była jeszcze cały czas utrzymywana w śpiączce farmakologicznej na OIOM-ie, dzisiaj nadal w śpiączce przez długi czas czekała na tomograf (duża kolejka była). Tomograf pokazał, że jak na razie nie ma obrzęku mózgu i innych nieprzewidzianych komplikacji pooperacyjnych. Brawo dla profesora Marka Mandery i jego zespołu! Mistrzowska wirtuozeria! Jako że miała przecinane połączenia nerwowe otaczające guz, było ryzyko (i nadal jest) powikłań. Zaczęła się budzić już późnym popołudniem. Serce mi ściskało, jak na nią patrzyłem: małe delikatne ciałko opuchnięte, ponakłuwane, cewnik, rurka w nosie, rurka wspomagająca oddychanie. Gdy tylko otworzyła nieśmiało oczy pierwszy raz, zaczęła płakać (lub starała się płakać). Trudno rodzicowi znieść taki widok, trudno zaakceptować. Gdy zasypiała, była niczego nieświadoma, przekonana że " pan doktor tylko zerknie przez lupę i nieinwazyjnie, cudownym sposobem, wyciągnie 'bakcyla', który siedzi w jej głowie ". Była przekonana, że

Skąd bierze się nowotwór?

Lub innymi słowy: dlaczego to właśnie ja / moje dziecko ma raka? Nowotwór powstaje w wyniku uszkodzenia łańcucha DNA komórki, co powoduje, że komórki nie podlegają apoptozie, nie umierają po jakimś czasie (jak reszta zdrowych komórek). Więc rozmnażają się, rosną, rosną... Co powoduje uszkodzenie DNA? Czynniki mogą być różne: toksyny, wirusy, bakterie, grzyby, promieniowanie. Który z tych czynników spowodował raka u mojego dziecka / u mnie? I to jest najgorsze pytanie, które nie opuszcza naszej głowy, które tkwi w każdym świadomym rodzicu dziecka z nowotworem. Analizujemy... może to WiFi? Może to efekt Czarnobyla? Może woda w kranie? Może dziecko podniosło coś toksycznego na placu zabaw i zjadło? Może to konserwanty w żywności lub GMO? Może za dużo cukru, za dużo białka? Może kwaśny odczyn krwi? Może chemia używana do czyszczenia łazienki? Może szampony z dodatkiem toksycznych substancji? Szczepionki w dzieciństwie? Może dziecko znalazło coś radioaktywnego i nadal trzyma to w

Jak dostaje się raka?

Gdybym miał określić to jednym słowem: nagle . Szybko, niespodziewanie, bez wstępu i ostrzeżeń. Ot, dziecko jest zdrowe, żywe, pogodne, bystre. Chodzi do przedszkola, ma dobre wyniki okresowych badań lekarskich. Uczestniczy w swoich 5 urodzinach i ma z tego wiele radości. Kilka dni później mówi, że boli ją głowa. No tak, pewnie znowu przeziębiła się lub złapała jakiegoś wirusa w przedszkolu. Mówi także, że kręci się jej w głowie. Ale komu się czasami nie kręci w głowie? Więc się ignoruje takie komunikaty. Jednak wspomina o tym jeszcze 2-3 razy, więc dla pewności trzeba iść do lekarza, może przepisze coś na przeziębienie, może to zatoki i stąd te zawroty głowy. Lekarz rodzinny od razu wyczuwa, że coś jest nie tak, kieruje na tomograf. Następnego dnia już wiadomo, że to nowotwór mózgu. Szpital, kroplówki, sterydy, rezonans magnetyczny pod narkozą, aby się nie ruszała. Ustalony wstępnie dzień operacji i informacja, że operacja jest nieunikniona, a diagnoza jest w 100% pewna. Chi

Procenty

Obraz
Tyle czasu tu nie zaglądałem... Na początku września dopadło mnie tyle obowiązków zawodowych, że nawet nie miałem okazji dokończyć wakacyjnych badań związanych z kulturą słowiańską. A parę dni temu, wszystko zmieniło się w moim życiu. Ot tak, nagle, okazało się, że moja 5-letnia córka ma raka mózgu . W środę lub czwartek rozetną jej czaszkę i będą usuwać część nowotworu (całego nigdy nie da się usunąć). 70% że operację przeżyje. Jeśli uda się przeżyć, 90% pewności, że będzie miała liczne dysfunkcje (brak koordynacji ruchów, drgania gałek ocznych, brak odruchu połykania). 50% że za jakiś czas nowotwór da znowu o sobie znać. Tak, to tylko procenty, którym można przeciwstawić myślenie życzeniowe. Jednak z jednej strony jest obiektywna opinia lekarza, który od wielu lat siedzi w tym temacie, ma fachową wiedzę, przeprowadza operacje, monitoruje, prowadzi statystyki... z drugiej strony nasza niczym nie uzasadniona wiara, że "wszystko będzie dobrze", bo po prostu chcemy, aby