Jak dostaje się raka?

Gdybym miał określić to jednym słowem: nagle. Szybko, niespodziewanie, bez wstępu i ostrzeżeń.

Ot, dziecko jest zdrowe, żywe, pogodne, bystre. Chodzi do przedszkola, ma dobre wyniki okresowych badań lekarskich.

Uczestniczy w swoich 5 urodzinach i ma z tego wiele radości.

Kilka dni później mówi, że boli ją głowa. No tak, pewnie znowu przeziębiła się lub złapała jakiegoś wirusa w przedszkolu.

Mówi także, że kręci się jej w głowie. Ale komu się czasami nie kręci w głowie? Więc się ignoruje takie komunikaty. Jednak wspomina o tym jeszcze 2-3 razy, więc dla pewności trzeba iść do lekarza, może przepisze coś na przeziębienie, może to zatoki i stąd te zawroty głowy.

Lekarz rodzinny od razu wyczuwa, że coś jest nie tak, kieruje na tomograf. Następnego dnia już wiadomo, że to nowotwór mózgu. Szpital, kroplówki, sterydy, rezonans magnetyczny pod narkozą, aby się nie ruszała. Ustalony wstępnie dzień operacji i informacja, że operacja jest nieunikniona, a diagnoza jest w 100% pewna. Chirurg delikatne, acz bez owijania w bawełnę, nakreśla sytuację, omawia ryzyko, różne scenariusze rozwoju sytuacji. Rzeczowo, bez stwarzania niepotrzebnych złudzeń. To dobrze.

Cały okres między tym, jak dziecko było zdrowe (według nieświadomych rodziców), a tym, jak leży w szpitalu i czeka na operację mózgu - to zaledwie tydzień czasu!



Komentarze