Procenty

Tyle czasu tu nie zaglądałem... Na początku września dopadło mnie tyle obowiązków zawodowych, że nawet nie miałem okazji dokończyć wakacyjnych badań związanych z kulturą słowiańską.

A parę dni temu, wszystko zmieniło się w moim życiu. Ot tak, nagle, okazało się, że moja 5-letnia córka ma raka mózgu.

W środę lub czwartek rozetną jej czaszkę i będą usuwać część nowotworu (całego nigdy nie da się usunąć).
70% że operację przeżyje. Jeśli uda się przeżyć, 90% pewności, że będzie miała liczne dysfunkcje (brak koordynacji ruchów, drgania gałek ocznych, brak odruchu połykania). 50% że za jakiś czas nowotwór da znowu o sobie znać.

Tak, to tylko procenty, którym można przeciwstawić myślenie życzeniowe. Jednak z jednej strony jest obiektywna opinia lekarza, który od wielu lat siedzi w tym temacie, ma fachową wiedzę, przeprowadza operacje, monitoruje, prowadzi statystyki... z drugiej strony nasza niczym nie uzasadniona wiara, że "wszystko będzie dobrze", bo po prostu chcemy, aby wszystko było dobrze.

Ból i rozpacz jest tak wielka, że osiąga swoje granice... umysł wyłącza się, gdy napełni się w całości cierpieniem.

Bez wahania zażyłbym jakieś narkotyki, aby przeżyć ten czas. Ale z drugiej strony, dlaczego ja miałbym minimalizować swoje cierpienie, gdy w tym samym czasie moja 5-letnia córeczka przechodzi przez koszmar?

************

W tej sytuacji zapraszam wszystkie Ciocie-Dobra-Rada (szczególnie te z Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej w Mysłowicach), aby udzieliły kolejnej wskazówki życiowej (zawsze miały ich pełno, zawsze wiedziały, jak inni powinni żyć, z kim się wiązać, czym się przejmować, a na co splunąć).

Wszystkich wujków (których nigdy wokół nie brakowało) zapraszam do pomocy przy karmieniu, przewijaniu i finansowaniu terapii.

Gdyby ktoś chciał opowiedzieć Lence o Bogu, który ją kocha - również zapraszam (jeśli tylko nie będzie czuł zażenowania patrząc jej w oczy).


Komentarze