Ludzie są różni

Dzisiaj rano pomyślałem sobie, że napiszę coś takiego:

Jeśli zdaje Ci się, że masz problemy w życiu, weź sobie dzień wolnego i spędź go na korytarzach oddziału onkologii, kardiologii, przy wejściu na blok operacyjny - a zrozumiesz, że nie masz problemów.

Ładnie brzmi, ale nie jest prawdą. Taka konfrontacja ze szpitalną rzeczywistością może oczywiście dla wielu być oczyszczająca, może powodować przewartościowanie elementów składających się na ich życie. Ale nie u każdego. Ludzie są różni.

Wspominałem kilka dni temu o rodzicach w rozpaczy... ale są też i tacy, którzy traktują całą sprawę chłodno. Są kobiety, które miło spędzają sobie czas na pogawędkach z koleżankami, a czasami nawet na korytarzu słychać śmiech. Widziałem matkę, która zostawiła na oddziale swoją 4-letnią córeczkę (ku zdziwieniu pielęgniarki), bo "naprawdę muszę już wyjść do pracy, a wcześniej jeszcze wstąpić na pocztę... potem mąż przyjdzie". W dyżurce, pielęgniarki rozmawiają przez telefon o sukienkach z BonPrix i szminkach z Avonu. Dziadek odwiedzający wnuczkę bardziej zaabsorbowany jest pogodą i problemem z korkami w drodze powrotnej niż jutrzejszą operacją dziewczynki...

Wychodząc wczoraj ze szpitala, na korytarzu minąłem matkę, która ciągnąc za rękę swojego 5-letniego syna niemal krzyczała: "Kurwa! Znowu zmarnowałam przez ciebie 3 godziny!".

"Katarzyna W." to nie konkretna osoba. To stan umysłu.

Nie istnieje uniwersalny język emocji. Chyba.




Komentarze

  1. Tak może wyglądać reakcja, która jest następstwem doznanego szoku, nie oceniałabym tych ludzi za surowo. Ewelina.

    OdpowiedzUsuń
  2. Język emocji istnieje. To kultura/cywilizacja każe nam inaczej go używać. To dziecko odczytało język swojej matki i... bycie niepotrzebnym, zbędnym. Straszliwie smutne. Takim osobom powinno się bezdyskusyjnie odbierać prawa rodzicielskie. Już żadnych praw nie mają. Szok taki, że trudno zareagować.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz