O studiowaniu
Wczoraj był raczej dobry dzień, bo załatwiłem wszystko, co miałem w planach (a to się rzadko zdarza): uregulowałem sprawy zawodowe, zrobiłem sprawozdanie z grantu i zapisałem się na studia.
Co do studiów... to nie uwierzycie... sam bym nie uwierzył...
Z tymi studiami to w ogóle ciekawe zjawisko. Pamiętam czasy (początek lat '90), gdy zapanowała ogromna moda na "Marketing i zarządzanie". Po wyrwaniu się z PRL-owskiej rzeczywistości lat '80, każdy młody człowiek chciał odnieść sukces, realizować karierę... ale taką, żeby to było czyste, prestiżowe, w białej koszuli. Kobiety snuły wizje swojej wyfiokowanej przyszłości zawodowej: kawusia, wyjazdy służbowe, stukanie szpileczkami, korporacja, sukieneczki, SPA w hotelach, makijaż... i żeby za to wszystko ktoś płacił duże pieniądze.
Efekt był taki, że po kilku latach była "nadprodukcja" absolwentów marketingu... których nikt nie potrzebował... oprócz sklepów spożywczych i McDonald's-a. Upadek był bolesny.
Zaraz potem zapanowała moda na reżyserię, psychologię i prawo. Czyli dokładnie to samo, ale w innej odsłonie... I w wielu przypadkach skończyło się tak samo.
Dzisiaj panuje moda na fotografikę i (wciąż) na programowanie. Fajna rzecz. Sami domyślcie się końca tej historii.
To zaiste dziwne, jakimi pobudkami kierujemy się przy wyborze edukacji.
Stąd mój obecny wybór może wydawać się dziwny i zaskakujący... i taki jest nawet dla mnie samego: rolnictwo. Jakież to niemodne! :-)
Mam jeszcze pewien plan na to życie, które mi pozostało. Będzie więc pracowicie już od jesieni.
A tymczasem, w końcu czas, aby zająć się swoimi sprawami, odpoczynkiem i swoją duszą.
Komentarze
Prześlij komentarz