Marnowanie czasu

Dzisiaj rano tuż po przebudzeniu, pojawiła się myśl o czasie. Najpierw "Na co warto poświęcać czas (i komu), w sytuacji, gdy tego czasu mamy tak niewiele... bardzo niewiele".

Potem przemknęły mi przez myśl różne chwile z mojego życia. To bardzo smutne, ale mam poczucie wielkiego zmarnowania czasu. Całe lata poświęcone rzeczom (także ludziom), które tak naprawdę okazały się bez znaczenia. Też tak macie?

Przypomniała mi się książka Paula Feyerabenda, a w zasadzie jej tytuł: "Zabijanie czasu".




Pamiętam te lata poświęcone na pisanie doktoratu na temat Feyerabenda (całkiem możliwe, że i one są zmarnowane). Ale tytuł tej autobiografii mnie przykuł na długo.

Feyerabend był postacią barwną, osiągnął wiele: dobre pieniądze, sławę, prestiż, spełnienie naukowe... miał także kochającą żonę, dane mu było osobiście spotkać najwybitniejszych ludzi tamtej epoki. Był zadowolony ze swojego życia... ale i on zauważył, że życie to tak naprawdę marnowanie czasu, a w zasadzie jego zabijanie.

Nie chodzi tylko o to, że czas (najcenniejsza rzecz, jaką mamy) poświęcamy na sprawy mało istotne, które nie są tego warte. Chodzi także o to, że wszystko w naszym życiu to tak naprawdę PAMIĘĆ, a pamięć się zaciera z biegiem lat.

Zupełnie jak w filmie "Mr. Nobody", gdzie sam bohater zdaje sobie sprawę, że część jego wspomnień jest fałszywa, a prawda o życiu każdego z nas staje się relatywna i trudno tak naprawdę ustalić, jakie ono było.

Rozmyślania o czasie, który się zmarnowało, mogą być bardzo bolesne. Z rozpędu chciałbym sam siebie obwiniać. Podejrzewam jednak, że u innych ludzi wcale nie jest lepiej. Obserwuję każdego dnia, jak wielu z nich cały swój dzień poświęca pracy (a jak wiecie, "nikt będąc na łożu śmierci nie żałował jeszcze, iż za mało czasu poświęcał pracy"). Widzę, jak wiele energii i czasu przeznaczają dla ludzi, którzy nie odwiedzą ich ani razu, gdy będą leżeć w szpitalu walcząc z nowotworem.

Myślę o tym.


Komentarze