Memento mori!

Gdy pierwszy raz usłyszałem "Memento mori!" (w czasach szkolnych, zapewne na lekcjach języka polskiego), zrobiło to na mnie duże wrażenie. 

Minęło kilka dekad, a społeczeństwo jeszcze mniej myśli o śmierci niż w szarych latach '80.

Kilka ostatnich pogrzebów, na których byłem, potwierdza tezę, że ludzie zupełnie nie wiedzą, jak się w obliczu śmierci zachować. Niektórzy robili sobie selfiki (sic!), inni omawiali ze znajomymi swój ostatni wyjazd na wakacje. Były sztampowe kondolencje, brak przemowy nad trumną (to już tylko na filmach się zdarza), nikt nie wiedział po co się organizuje stypy i jaki jest ich cel. Czuło się ogólne zagubienie. Nie wiadomo było, czy pocieszać najbliższych, czy klepać ich po ramieniu i mówić "Wszystko będzie dobrze, czas leczy rany"... czy wręcz przeciwnie, potwierdzać dramatyzm sytuacji i mówić wprost o tragedii oraz bólu, który nigdy nie zniknie.

Sam zresztą tego doświadczyłem, gdy zmarła moja córka... ogólne zagubienie ludzi, tych bliskich, ale też dalszych znajomych... nawet urzędników, gdy załatwiałem formalności związane z pogrzebem. Nikt nie wiedział, jak się zachować i jak należy się zachować.

 

Schody

Dwa miesiące temu, w moim ciele pojawiły się symptomy, które mogły świadczyć o poważnej nieuleczalnej chorobie. Już drugi raz żegnałem się z życiem...

Niestety, ale otoczenie znowu nie zdało egzaminu. Niektórzy nawet w obliczu zbliżającej się śmierci chcieli omawiać ze mną "interesy". Inni (jak zwykle) liczyli, że nadal będę ich zabawiał rozmową lub że to właśnie im poświęcę ostatnie momenty, jakie mi zostały... nie sobie, nie własnej duszy, ale właśnie im... zapewniając rozrywkę, niwelując nudę, zaspokajając potrzeby psychiczne / intelektualne. 

Tu już nawet nie chodziło o umiejętność zachowania się w obliczu czyjejś tragedii, ale o coś bardziej podstawowego: o znajomość zwykłych zasad savoir-vivre, nawet gdyby za nimi szła nieszczerość... chodziło o zwykłą ludzką przyzwoitość.

Przypomniała mi się scena z filmu "Pachnidło", gdy główny bohater rodzi się na rynku miasta w błocie i w gnoju... a potem w ten sam sposób umiera, również rozdeptany na błoto i gnój.  

Jean Baptiste Grenouille Perfume Suskind Review Perfume Movie Jean Baptiste  Grenouille Perfume Apprentice Book 

Żyjemy w świecie zupełnego braku szacunku do życia, do ciała człowieka (o duszy nie wspomnę)... w świecie, w którym stajemy się rzeczami, odpadkami...

Prawdopodobnie tak skończę, w rynsztoku... Wcześniej jednak postaram się wyciągnąć kilka wniosków z tej sytuacji. 

Komentarze

Prześlij komentarz