Siedlisko #5 - Wózek i chwila zwątpienia
Z siedliskowych wieści: mam już wózek na gruz. Sam w sobie jest fajny, ale poczyniłem wobec niego kilka ulepszeń:
- odblaski i oświetlenie na wypadek wędrowania z nim po wiejskiej drodze;
- dywanik jako podłoże (co znacznie wydłuży żywotność plandeki); także dwa komplety zapasowej grubej folii do wnętrza;
- opracowałem alternatywne (pewniejsze) mocowanie kół;
- skompletowałem części zapasowe: zawleczki, śruby;
- opracowałem patent, który zabezpiecza dyszel przed upadkiem.
Największą zaletą tego wózka są jego wymiary, które umożliwiają (po rozłożeniu) jego transport na tylnym siedzeniu w samochodzie osobowym. A rozkłada się go bardzo prosto i szybko za pomocą tzw. zawleczek rolniczych.
Zgodnie z moim ogólnym planem, powinienem przejść teraz do następnego punktu projektu, czyli do wynajmu koparki / spychacza, który wyrówna teren. I tu zaczęły się nieprzewidziane problemy. O ile koszty samego wyrównania mógłbym zaakceptować, o tyle usuwanie gruzu i kruszenie dawnego budynku - już nie. Ceny wahają się średnio między 300 a 500zł za metr sześcienny (to jest jedno / dwa nabrania łychą koparki... i 500zł... dwa następne nabrania... i kolejne 500zł).
Ale to nie jest jeszcze najgorsza wiadomość. Zagłębiając się w temat, dowiedziałem się, że wyrównanie terenu nie polega na wyrównaniu terenu :-) To jest termin prawny. A więc to nie jest tak, że umówię się z jakimś rolnikiem i on przyjedzie i wyrówna mi teren (bo to w niektórych sytuacjach byłaby samowola budowlana). To trzeba zrobić formalnie: zamówić geodetę, który sporządzi dokumentację i przekaże ją do urzędu miasta i do firmy, która będzie wyrównywać teren... a ta firma sporządzi swoją dokumentację po jego wyrównaniu. Oczywiście urząd miasta musi zgodzić się na takie prace. I to mnie załamało.
Obecnie zastanawiam się, czy w ogóle potrzebuję wyrównania terenu. Będę zgłębiać temat.




Komentarze
Prześlij komentarz