Czystość
Są takie dni, gdy pojawia się jeden mały (niby nieznaczący) element, który przywołuje niemiłe wspomnienia, echo traumatycznych wydarzeń, relacji. Tak było i dzisiaj. Nawet musiałem w pracy wyjść do toalety, nie byłem bowiem pewien, czy nie zwymiotuję...
W tym kontekście... w kontekście całej tej bezduszności fizycznego świata (śmierć, przemijanie, rozkład)... i w kontekście całego tego brudu świata społecznego (ludzie)... zadałem sobie pytanie o moją duszę. O tę moją ISKRĘ. Lśniącą, jasną, oślepiającą blaskiem, mimo wszystko czystą i nieskazitelną... choć nie raz zanurzoną w obcym szambie.
Niepotrzebnie ją w nim zanurzałem. Nie doceniłem jej... daru. Myślę, że nadal niewystarczająco doceniam.
Jest unikatowa. Wyjątkowa. Choć niemodna (ludzie wstydzą się mieć niemodną duszę, a jej czysty niepowtarzalny blask uważają za obciach i słabość... dlatego często zanurzają ją w gnojowicy).
Obecnie moja dusza porośnięta jest kolcami i osłonięta wirującymi ostrzami. Nadal jednak czysta i najbardziej interesująca ze wszystkiego, co znajduje się we Wszechświecie.
Rzadki widok: Jowisz spotyka się z Wenus.
Komentarze
Prześlij komentarz