Uwikłani w rzeczy

Natłok rzeczy materialnych w moim życiu odczuwam już od wielu lat, nawet podejmowałem pewne kroki w tym kierunku, aby zmniejszyć ich ilość... z niezadowalającym skutkiem.

Teraz jednak pojawiła się jakaś nowa myśl z tym związana. Mianowicie: posiadanie dzieci zaburza czysty ogląd tego nadmiaru. Bo nawet, gdy ktoś ma za dużo rzeczy, pieniędzy, nieruchomości, sprzętów, samochodów, rowerów, garnków, krzeseł, laptopów... - to zawsze myśli, że to wprawdzie więcej niż potrzebuje do końca swojego życia... ale przecież są jeszcze dzieci... dla nich to będzie.

A jeśli nie ma się dzieci (już lub w ogóle)?

Perspektywa jest zgoła inna. Czuć ten absurd i bezsens posiada wielu przedmiotów, na przykład: odzieży, której nie wykorzysta się do końca życia. Więc po co kupować nową? Po co pracować na to? Po co przeznaczać swój bezcenny czas na zarabianie? Jest go przecież naprawdę mało...

I co się stanie z tymi wszystkimi rzeczami po mojej śmierci? Przepadną na rzecz państwa, które wykorzysta te środki do realizacji celów, z którymi nie zgadzam się i z którymi walczyłem przez całe życie?

Podjąłem więc ponowną próbę ograniczenia ilości rzeczy. Niekupowania ich. Recyklingu. Reusingu. Przerabiania. Odnawiania. Odzysku. Przekazywania dla potrzebujących.

Trochę udaje mi się to. Mam też parę pomysłów z tym związanych na przyszłość.

 

Pokój


 


Komentarze

  1. Ciekawe co na to powiedzą fanatycy mody. Modne ubrania, bo wczorajsze już stare...Czy moda to jednak sztuka i nikt się nie czepia, że nadmiar? Ewela

    OdpowiedzUsuń
  2. Pamiętam taki film dokumentalny na temat zwyczaju noszenia ubioru tylko jeden raz (lub bardziej: zakazu noszenia tej samej odzieży dwa dni z rzędu). Podobno zwyczaj ten wprowadzony został przez angielską księżnę / królową (nie pamiętam niestety szczegółów).
    Po jakimś czasie klasa średnia przejęła ten zwyczaj chcąc się nobilitować... a w XXI wieku zaczęła to nawet naśladować klasa niższa. Cóż, prawie każda kobieta chce być księżniczką. Choćby w tym sensie, w ten sposób, w tym zakresie.
    Jedynie zdolność refleksji i analizy własnych zachowań - może tu coś zdziałać. Nie jestem jednak optymistą w tym temacie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz