Dryfowanie

Chwilowo dryfuję w Kosmosie bez celu. Z coraz mniejszą determinacją, aby trwać, aby żyć. 

Pomyślałem sobie, że muszę złapać się jakiejś myśli... że warto jeszcze coś zrobić przed odejściem z tego świata. Jakiś jeden cel, niezbyt górnolotny, bo górnolotne cele są śmieszne w tym Wszechświecie-Bez-Sensu.

Na razie jednak dryfuję... Bywam na cmentarzu, odgrodzony Czasoprzestrzenią, przez którą nie da się przejść, przeniknąć. Uwięziony.

Do Lenki przychodzą sarenki...


Sarenki

 

Jutro wyjeżdżam do Wrocławia w nadziei, że znajdę jakieś ukojenie choć na jeden dzień. Że miejsca zmieniają cokolwiek. Politechnika, starorzecze Odry.

Z piwnicy przyniosłem stary śpiwór (taki na -17°C) zakupiony jeszcze w latach '80, gdy byłem nastolatkiem i zaczytywałem się relacjami Kukuczki z Himalajów. Wyprałem go kilkukrotnie, suszy się, zabiorę go jutro. Jeśli los pozwoli z Wrocławia podjadę pod Ślężę.

 

Dryfuję przez Przestrzeń, która nie daje sensu.

Sunset


Komentarze