Łapanie świata

Rozmawiałem wczoraj z bliską osobą o takim nieprzyjemnym egzystencjalnym odczuciu, o "przeciekaniu czasu przez palce". Gdy widzisz te przesypujące się w klepsydrze życia ziarenka piasku i nic nie możesz z tym zrobić. Zagłuszyć (zazwyczaj głupią) rozrywką - tak! Ale nie możesz tego powstrzymać, nie możesz zmienić tego procesu w żaden sposób.

Ta osoba zapytała, czy jest to związane z faktem, że jest tyle miejsc do zwiedzenia na świecie (których nie sposób odwiedzić)... tyle ciekawych ludzi, których się nie spotka w swoim życiu... tyle książek, których nie zdążymy przeczytać...

Jeśli chodzi o książki - to tak! Mam w sobie do rozdrażnienie, że jest ich tak dużo, iż nie zdążę ich wszystkich przestudiować (to nie to samo, co przeczytać!).

Ale w tym wszystkim pojawiła się znacznie przyjemniejsza myśl: absolutnie (w najmniejszym stopniu!) nie ma we mnie dyskomfortu związanego z tym, że nie poznam wszystkich "interesujących ludzi". Nie chcę ich poznawać (już nie) i nie boleję nad tym. I jestem z tego bardzo zadowolony. Ten stan, ten brak potrzeby - dała mi filozofia (także studia z filozofii). Bo po porządnej "filozofii" już nie tak łatwo człowieka czymkolwiek zainspirować. W zasadzie staje się to nawet niemożliwe...

Co do miejsc - też nie mam z tego powodu poczucia straty. Może dlatego, że piękno świata (przyrody) widzę niemal w każdym miejscu, do którego udaję się. Nigdy te miejsca mnie nie nudzą.

 

A dzisiaj zawiozłem trochę książek do Mediateki w ramach bookcrossingu. Wziąłem też trzy dla siebie.

Książki

 

Niektóre książki mają jakąś swoją historię. Prawdopodobnie z lat '90:

Mity





Komentarze