O istocie podróży

Intuicyjnie czułem to od dawna, ale dopiero wczoraj udało mi się wyrazić to w formie słownej:

"Celem podróży jest zgubienie się. Jeśli nie zgubiłeś się, nie osiągnąłeś celu podróży".

Jeśli na lotnisku w Krakowie wsiadasz w samolot lecący do Rzymu... i wysiadasz po prostu w Rzymie - to jest to bez sensu. Niczym nie różni się to od sytuacji, kiedy wsiadasz w Mysłowicach w autobus jadący do Katowic, gdzie pracujesz, i wysiadasz z tego autobusu w Katowicach. Sam przyznasz, że to żadna frajda ani news na bloga.

Wczoraj chciałem przetestować GPS rowerowy Mio Cyclo, zaplanowałem sobie wcześniej trasę, no i GPS poprowadził mnie w chaszcze, gdzie w pewnym momencie droga się po prostu skończyła. Pogryzły mnie komary, trzeba było przedzierać się przez wysoką trawę ze 20 minut, ale dzięki tej przygodzie odkryłem nowe nieznane miejsca z wieloma strumykami, żabami i jaszczurkami. Natknąłem się też na gniazdo os.

W drodze powrotnej z Pszczyny postanowiłem, że dam się znowu poprowadzić GPS-owi i zamiast dobrze znanej drogi powrotnej poznałem rewelacyjną nieznaną mi drogę rowerową... przepiękną. Na leśnej ścieżce spotkałem paru rowerzystów i jednego z rozwaloną głową, cała zakrwawiona... po paru minutach zjawiła się karetka pogotowia.

Jadąc przez las pomyślałem sobie, czy aby ta sama zasada o "zgubieniu się" (ale niekoniecznie "zabugieniu")  nie obowiązuje po prostu w życiu. Czy to nie jest tak, że celem życia jest "zgubienie się"... a może i czasem "zagubienie się". Hmm...



Cmentarz żydowski w Pszczynie:









Park Książęcy w Pszczynie. Zawsze kojarzy mi się z pewnym filmem i zdaniem: "Cała jestem w maku...".






W cieniu starej olszy. To moje miejsce na odpoczynek. Mało ludzi. Letni zefirek.







Komentarze