Kim jestem?

Niedawno odbyło się w Tychach otwarcie wystawy poświęconej "kresowianom" osiedlającym się w mieście pod koniec lat '50. Wydarzenie to nasunęło mi kilka refleksji na mój własny temat. Zadałem sobie pytanie "Kim jestem?" - nie w sensie filozoficznym (bo to osobny temat), ale w sensie etniczno-kulturowym.

Jedna część mojej rodziny pochodzi właśnie z rejonów dzisiejszej Ukrainy. Moi przodkowie mogli być prawosławni, choć nikt dzisiaj w mojej rodzinie nie akceptuje tej wersji wydarzeń. Moja matka podarowała mi w dzieciństwie książeczkę do nabożeństw, którą z kolei otrzymała od swojej matki. Dopiero ksiądz na lekcjach religii uświadomił mi, że to nie jest katolicka książeczka, tylko prawosławna. Moja matka była zdegustowana tym faktem, gdyż korzystała z niej przez sporą część swojego życia... niczego nieświadoma. ;-)

Mój dziadek opuścił Ukrainę tuż po wojnie i przeniósł się na tzw. Ziemie Odzyskane (w pełni słuszna nazwa, gdyż zawsze słowiańskie były). Jego orientacja polityczna była raczej lekko lewicowa, co nie przeszkodziło w tym, że pewnego dnia został ugodzony nożem przez miejscowego sługę Stalina. Przeżył, ale utracił zdrowie i sprawność.

Mój dziadek był dobrym człowiekiem dla innych ludzi (jak twierdzą zgodnie jego córki). Był jednak z zawodu rzeźnikiem. Ja od wczesnych lat młodzieńczych jestem wegetarianinem i walczę z przemysłem mięsnym.

Pochodzimy z Ukrainy, jednak mój dziadek i cała rodzina boimy się Ukrainy i podróży na tamte tereny choćby w celach czysto turystycznych. To co Jerzy Kosiński opisywał w "Malowanym Ptaku", moja babcia przekazała mi jako naoczny świadek ówczesnych wydarzeń. Najpierw Polacy mordowali i ciemiężyli prawosławnych Ukraińców, potem banderowcy to samo robili katolikom. Te nastroje pozostały tam do dzisiaj.

Ukraina to rejon, gdzie żydzi byli szczególnie prześladowani (zob. Elie Wiesel, "The trial of God"). Ja wiele lat swojego życia poświęciłem ochronie kultury żydowskiej (zob. http://jews.3bird.net). Moja babcia żyła z nimi po sąsiedzku i chwaliła sobie interesy z nimi robione: zawsze udawało się sporo utargować i można było liczyć na spore rabaty (w przeciwieństwie do fikcyjnych rabatów w obecnych polskich sieciówkach).

Mimo tego wszystkiego, cenię kulturę ukraińską, jako słowiański matecznik. Ale w obecnym konflikcie ukraińsko-rosyjskim popieram Rosję.

Kim jestem zatem?

Urodziłem się na Dolnym Śląsku, a czasy szkolne spędziłem już na Górnym Śląsku. Druga część mojej rodziny pochodzi z czeskich Moraw. Więc także słowianie. Jednak bardzo blisko związani z kulturą niemiecką (względy historyczne). To nadal rodzinne tabu, ale mój dziadek (jak większość Ślązaków) służył w Wermachcie. To właśnie Ślązacy wcieleni do niemieckiej armii walczyli na Monte Cassino przeciw Polakom z rejonów wschodnich. Można więc powiedzieć, iż - symbolicznie - przodkowie jednej odnogi mojej rodziny walczyli z przodkami drugiej odnogi mojej rodziny. Obecnie, na Monte Cassino jest cmentarz polski, żydowski i niemiecki. Na który z nich się udać? Kim jestem?

Jako że Morawianie w większości sytuacji byli protestantami, całkiem możliwe, że i moi przodkowie - z tej odnogi rodzinnej - byli protestantami. Potem większość Czechów stała się ateistami.

Ja jestem obecnie raczej ateistą. Mieszkam w socjalistycznym mieście i kocham jego przestrzeń. Jednak wolę prawicową gospodarkę.

Jestem słowianinem - wszystko na to wskazuje. Czasami jednak przenoszę się w wyobraźni na jakąś grecką wyspę, gdzie chłonę Morze Śródziemne, a w przystani mam swoją łódź. Wtedy czuję, że jestem człowiekiem morza... choć pochodzę ze stepów i słowiańskich pól.

Kim zatem jestem?

Pytanie to zadaję bynajmniej z powodu zagubienia. Raczej ku refleksji tym, którzy tak łatwo potrafią szufladkować i rozpoznawać "prawdziwych Polaków" nie znając historii ni w ząb.







Komentarze

  1. Robercie
    Jestem zdania, że należy budować własną tożsamość, obserwując świat, jego zwyczaje, tradycje, ideologie..., wyciągać wnioski i kształtować swoją osobowość na podstawie doświadczeń historycznych czy też tradycji według której żyje dzisiaj większość ludzi na naszym globie. Czy znajomość owej tradycji jest nam potrzebna? Zastanawiam się na stare lata i dochodzę do wnioski, że budzi ona niezdrowe emocje, wywołuje wojny..., a jednak czerpiemy z niej wiele i w niej tkwimy..., nie rozwijamy się, postępujemy według przestarzałych wzorców, popełniając te same błędy. A gdyby tak podnieść poprzeczkę własnej świadomości i spojrzeć z góry na całe to ziemskie zamieszanie i żyć własną filozofią dobra, wzajemnego poszanowania....
    Pozdrawiam serdecznie :))*

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz