Tego nie zwiedzajcie

Jako że zaczynam myśleć o tym, co chciałbym jeszcze w życiu moim zwiedzić, narodziła się w opozycji moja prywatna lista "dziesięciu najbardziej przereklamowanych miejsc" (które odwiedziłem i już nigdy nie chciałbym ponownie tego uczynić).

1. Warszawa - i nie ratuje jej nawet parę fajnych muzeów i parę miejsc związanych z kulturą żydowską. Nie ratuje. Blokowiska, śmierdzące obsikane chodniki, mosty i bramy. Przewartościowane kilkukrotnie mieszkania, w których gnieżdżą się obecni szefowie wielu sławetnych firm, ludzie, którzy z latach '90 poprzyjeżdżali tu z różnych wsi; kto miał z nimi do czynienia (wizytacja dyrektorów i menadżerów z centrali w Warszawie) ten wie, o czym mówię, nie potrzebuję ich tutaj dodatkowo obrażać w odwecie za to, jak oni obrażają intelektualizm i uczelnie, które skończyli. Do Warszawy możesz udać się jedynie na zakupy, jeśli oczywiście masz sporo gotówki do rozdania i chcesz naprawdę przepłacić.

2. Kraków - pewnie wydaje Ci się, że to miasto pełne historii i zabytków, tymczasem gdzie się nie ruszyć, znajdziesz miasta i miejsca o wiele starsze niż architektura Krakowa... a i ciekawsze. Nawet u mnie, w takich głupich Tychach (miasto wybudowane po II Wojnie) jest dzielnica Cielmice z cmentarzem starszym niż wszystko, co jest na Rynku w Krakowie... nie wspominam już o Bieruniu, Mikołowie, Czeladzi, a nawet Mysłowicach (że ograniczę się tylko do mojej najbliższej okolicy). W Krakowie, możesz co najwyżej sięgnąć po barok, a już naprawdę rzadko do średniowiecznej architektury romańskiej. No i są na ulicach Japończycy, których biura podróży "wrobiły w Kraków". Są oczywiście naprawdę stare kopce i to, co pod Wawelem - ale ludzie o tym nie wiedzą i nie po to do Krakowa przyjeżdżają. Poza Rynkiem, podobnie jak w Warszawie, spotkasz blaszane garaże, smród, mocz, kał, brud, dym z kominów, samochody, parkingi... no i krakowiaków o mentalności krakowiaków... ciągle wyobrażają sobie, że są esencją polskości i patriotyzmu, że mają szabelkę u swojego boku i pawie piórko w kapeluszu... i po krótkiej rozmowie z nimi rzeczywiście zaczynasz te elementy zauważać, patrzysz na taką osobę i wdzisz krakowiaka z tą szabelką i z tym pawim piórkiem.

3. Rzym - no jest parę elementów cieszących oko. Zatłoczenie tyglem narodów i nachalnych kelnerów psuje jednak wszelką przyjemność bycia w tym miejscu. Wykopaliska archeo jakieś takie brzydkie, skąpe i nie oddające ducha czasów rzymskich imperatorów i republikanów. Nudno. Może dlatego, że wszystko co fajne w kulturze rzymskiej, to tak naprawdę kultura grecka. Rzymianie wymyślili czerwone cegły. Dom mojej babci był z cegieł.

4. Neapol - zobaczyć Neapol i umrzeć. I to prawda, można skonać po zobaczeniu tej architektonicznej brzydoty i estetycznej nudy. No jest jeden ładny budynek (galeria Umberto I)... i to wszystko. Bardziej interesujące rzeczy można zobaczyć w Katowicach, a i pizzę smaczniejszą zjeść. Odwiedzenie tego miasta to marnotrawstwo czasu.

5. Saloniki - cieszy, jak ktoś spragniony jest secesyjnych klimatów, czy raczej imperialnych / kolonialnych. Ładny biały rynek w tym stylu. Mając sporo gotówki, można zacumować w jednym z tych hoteli i poczuć się jak w XIX wieku, pełnym przepychu, mydła w kostkach i brzytwy zamiast maszynki do golenia. A po wyjściu z hotelu, wypić dobrą kawę na ulicy i spoglądać nonszalancko na przechodniów. Tylko czy po to chcesz jechać do Grecji? Gdzieś tam jest jeszcze muzeum, no i stare cerkwie (jeśli akurat to kogoś kręci). Ale to raczej wszystko. Reszta to nuda. Czas możesz urozmacić tylko wszczynając gorącą dyskusję na temat durnych skopijczyków, którzy ubzdurali sobie, że są Macedonią, podczas gdy jest ona tu właśnie. Co, w sumie, będzie prawdą.

6. Wenecja - no może, gdyby była bez ludzi, to nawet i byłoby klimatycznie. Ale na to nie licz. Nie poczujesz tu ducha z czasów Casanovy. Nie zaznasz kulinarnych uniesień. Nie skorzystasz z ubikacji. Możesz pooglądać Polaków i Japończyków.

7. Split - abdykowany cesarz rzymski wybrał sobie to miasto na emeryturę. Głupio zrobił, bo brzydkie je uczynił. Znowu te rzymskie cegły, i zapach moczu. Nie ma tu po co wracać.

8. Balaton - beton, parkingi, samochody, mętna woda, ludzie, ludzie, Polacy, płatne plaże. I to wszystko. Trudno wytrzymać jeden dzień.

9. Tarnica w Bieszczadach - pewnie naczytałeś się polskich poetów zbuntowanych, ludzi drogi, balad i postanowiłeś zrobić sobie stachuriadę włażąc na Tarnicę. Nie rób tego! Chyba że chcesz podczas całej wspinaczki oglądać tyłki innych turystów, którzy wpadli na ten sam pomysł (a nie każdy tyłeczek należy do Taylor Swift, czasami do pana Włodka). Gdy zboczysz na mniej znane tereny, będzie już OK. Honor Bieszczad uratowany!

10. Zakopane - to niesamowite, jak to badziewie przez lata utrzymuje się w rankingu interesujących miejsc i wciąż przyciąga turystów na Sylwestra, ferie zimowe, weekendy i letnie wakacje. Nie, nie będziesz drugim Kukuczką ani nie znajdziesz tu odrobiny Hasiora, Witkacego, Kasprowicza czy Tetmajera. To było sto lat temu i już nie wróci. Spotkasz za to tysiące nierozgarniętych turystów zachwycających się kwaśnicą i grzanym winem (też mi się znawcy znaleźli!) i tyle samo chciwych górali w koło liczących dudki i nie znających granic w swoim nienasyceniu liczenia dudków. Na szlaku znowu tyłki Marianów i panów Włodków z przerwami na katowane i konające z przemęczenia konie w drodze na Morskie Oko. Nie rób sobie tego! Jedź w Sudety!

Komentarze