Przeerotyzowanie życia publicznego

Też macie to wrażenie? Że już za dużo tego?
Że w każdym programie TV, w kinie, na ulicy?
Że zaczyna się to właściwie już w szkole podstawowej: ukierunkowanie na zewnętrzność i cielesność. Każda dziewczynka chce być baletnicą, aktorką, piosenkarką, modelką. Potem ciągnie się to przez gimnazjum. Niektóre nawet mają odwagę powiedzieć wprost, iż ich marzeniem jest zostać celebrytką (i tu przypomniał mi się Prima-Aprilisowy żart studentów UŚ, którzy rok temu ogłosili otwarcie nowego kierunku studiów: celebrystyka).

Że każdy niemal artykuł na portalach dotyczy tego, jak kto się ubrał, ile schudł, co zrobić aby pośladki były jędrne, jak zlikwidować cellulit, jak odmłodzić się, 5 sposobów na udany seks, yoga a seks, 50 twarzy Greya, warsztaty "Zaprzyjaźnij się ze swoją waginą", itd.

Ambicją każdej nastolatki jest umieścić sobie na portalu społecznościowym zdjęcie z murzynem lub piłkarzem (idealnie byłoby: z murzynem-piłkarzem), jakimś aktorem, fryzjerem-celebrytą; pokazać, że było się na castingu, a nawet że zostało się hostessą... o przepraszam: że pracuje się w show biznesie ;-)

Dzisiaj już nie robi się zdjęć... dzisiaj ma się sesje.

To, że taka Magda Ogórek startuje w wyborach prezydenckich - to też znak czasu.

Prawda jest taka, że zdecydowana większość kobiet (ponad 90%) jest atrakcyjna fizycznie. Prawda jest też taka, że mniej więcej taka sama ilość kobiet nie zachwyca osobowością, a czasami nawet wręcz obrzydza. W tym kontekście zastanawiające jest, że obsesją każdej z nich nadal są ciągłe starania, aby jeszcze bardziej upiększyć się i odmłodzić, i jeszcze-jeszcze bardziej... a nie popracować nad swoim wnętrzem.

Wyszło moralizatorsko?

No dobra, poprawię się.

A dla rozładowania atmosfery:

Komentarze